Jelczański Orzeł i plany na przyszłość: Najpierw pierwsza szóstka, później myśli o medalu

– Denerwowało mnie, że byliśmy krytykowani i postawiono na nas krzyżyk jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, odwołując się do innego zespołu oraz błędów innych drużyn z przeszłości – wyznaje Jesus Lopez Garcia „Chus”, trener KS Acany Orła Futsal Jelcz-Laskowice, beniaminka Futsal Ekstraklasy.

Mariusz Bartodziej: Przed przygotowaniami do sezonu pojawiały się głosy, że projekt oparty w dużej mierze na zagranicznych zawodnikach nie wypali w Futsal Ekstraklasie. Tymczasem w turnieju Futsal Masters pokonaliście mistrza Francji, KB United, a rundę zakończyliście na trzecim miejscu. Wyniki mówią same za siebie?

Chus Lopez: Na razie tak, ale przed nami druga część sezonu – jeszcze trudniejsza. To ona zweryfikuje nasze pomysły i projekt. Ten sezon i tak jest dla nas bardzo dobry, ponieważ, nie zważając na wyniki, gramy ładny i odważny futsal. Zwycięstwo w turnieju Futsal Masters było nagrodą za świetnie przepracowany przez zawodników okres przygotowawczy. Byliśmy po prostu zwycięzcami. Co do głosów, o których wspominasz, w moim odczuciu w Polsce jest dużo obaw i zawiści wobec zmian, nowych rzeczy. Denerwowało mnie, że byliśmy krytykowani i postawiono na nas krzyżyk jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, odwołując się do innego zespołu oraz błędów innych drużyn z przeszłości. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy ze sposobu funkcjonowania klubów za granicą. Dla większości wszystko opiera się na pieniądzach i świetnych zawodnikach, bez myślenia o odpowiedniej administracji, akademii, zapełnieniu hali kibicami na każdym meczu, czy profesjonalizacji niektórych obszarów klubu i tak dalej.

Tworzenie zespołu zajmuje czasami nawet lata. Tobie i twoim podopiecznym udało się to w ciągu pół roku. Zawodnicy sami podkreślają, że trzymają się blisko i są jak rodzina. Jaki jest tego sekret?

To nie kwestia sekretu, tylko pracy i planowania w klubie, dodając do tego ustalone przeze mnie reguły. Z trzynastu zawodników dwunastu mieszka w Jelczu-Laskowicach. Dziewięciu z nich razem, w kilku mieszkaniach. Ponadto cały zespół je wspólnie obiady od poniedziałku do piątku, no i sami spędzają ze sobą dużo czasu. Stworzenie grupy, która się dogaduje, nie jest trudne. Zwłaszcza jeżeli wcześniej dowiesz się czegoś o każdym z zawodników: o jego charakterze, wieku, związkach, poprzednich zespołach, doświadczeniu sportowym… A przede wszystkim jeśli klub dba o ich wygodę. W sporcie stworzenie zespołu jest bardziej skomplikowane, szczególnie w aspekcie detali. Gramy dobrze i jestem z tego zadowolony, ale być może ta drużyna musiałaby grać ze sobą jeszcze przez rok albo dłużej, by osiągnąć doskonałość na boisku.

Polacy, Brazylijczycy, Hiszpanie, Łotysz Szwajcar… Jak wypracowaliście odpowiednią komunikację w tak międzynarodowej grupie? Uzgodniliście, że konkretnych zwrotów używacie w danym języku?

Sekret polega na zachowaniu spokoju i świadomości, że można liczyć na pomoc pozostałych. Na początku sezonu pomagam moim podopiecznym, między innymi przygotowując im zestaw stron internetowych i arkuszy informacyjnych w języku, którego nie znają – niektóre po angielsku, inne po polsku. Podoba mi się, że wszyscy rozumieją minimalny zakres słów w języku polskim używanych w futsalu. Zrozumienie, co mówi przeciwnik na boisku, pomaga w podejmowaniu wielu decyzji w trakcie meczu. Oficjalnym językiem w zespole jest angielski, choć ja nie posługuję się nim biegle (śmiech). Porozumiewam się z zawodnikami po angielsku, ale w razie potrzeby wielokrotnie powtarzam szczegóły w trzech najważniejszych dla nas językach: polskim, angielskim i hiszpańskim. Ponadto jeśli gracz czegoś nie rozumie, może w każdej chwili poprosić o doprecyzowanie – bez wstydu czy zakłopotania.

A jak z polskim? Ile jeszcze czasu sobie dajesz, by swobodnie komunikować się z zawodnikami w tym języku? W końcu Orzeł to projekt na lata.

Na moje nieszczęście jestem dobry w futsalu, ale niezbyt biegły w językach obcych. Mam nadzieję, że będę mógł płynnie rozmawiać po polsku w ciągu roku lub dwóch lat. Mimo to oficjalnym językiem zespołu pozostanie angielski. Polski jest bardzo trudny do opanowania zarówno dla mnie, jak i dla pozostałych obcokrajowców.

W jedenastu meczach zdobyliście 41 goli. Taka siła ofensywna na razie cię zadowala?

Statystycznie rzecz biorąc, to bardzo dobry wynik – średnio cztery bramki na mecz. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że nie mamy w zespole typowego strzelca.

A co z obroną? 32 stracone bramki nie są złym wynikiem, jednak wiele z nich padło po waszych niepotrzebnych błędach. Jest szansa, że jeszcze w tym sezonie będziecie popełniać ich mniej?

Mówimy o trzech golach na mecz – to zbyt wiele dla zespołu walczącego o medal, a normalne dla takiego, który chce zakończyć sezon w pierwszej szóstce. Poprawiliśmy się od rozpoczęcia sezonu. Wyniki ostatnich meczów dają pod względem defensywy powody do optymizmu. W pierwszej rundzie graliśmy nieregularnie, ale to normalne. Najważniejsze, że po każdej porażce wyciągaliśmy wnioski, uczyliśmy się czegoś nowego i poprawialiśmy błędy. Kluczem do sukcesu w tej części sezonu było to, że nie przegraliśmy dwóch meczów z rzędu. Po każdej stracie punktów zdobywaliśmy komplet.

Kibice mogą oczekiwać walki do ostatniej sekundy o medal w debiutanckim sezonie w Futsal Ekstraklasie?

Będziemy walczyć o zwycięstwo w każdym meczu, tak jak dotychczas, i to jest najważniejsze. Poza tym musimy pamiętać, że jesteśmy beniaminkiem, a naszym celem była pierwsza szóstka. Jednym z elementów decydującym o to, czy będziemy walczyć o coś więcej, jest matematyczna kalkulacja. Dopiero gdy będziemy mieli zapewnione miejsce w grupie mistrzowskiej, możemy planować przyszłość i mierzyć wyżej.